Zaltman to niewysoki szczyt znajdujący się w Czechach w pobliżu granicy z Polską. Od Wrocławia dzielą go około 125 kilometrów drogi przekładające się na dwie godziny spokojnej jazdy. Jest to więc szczyt w sam raz na jednodniową wycieczkę w góry wraz z dzieckiem lub znajomymi. Sam szczyt nie jest wymagający i nie charakteryzuje się wysokimi podejściami, dlatego jest odpowiedni dla osób o słabej kondycji lub tych, których ze względów zdrowotnych nie mogą się zbytnio przemęczać, a chcieliby spędzić czas na świeżym powietrzu. Górę Zaltman (739 m n.p.m.) wybraliśmy z dwóch powodów, pierwszym z nich była wieża widokowa znajdująca się na jej szczycie. Metalowa konstrukcja wznosząca się na kilkanaście metrów stanowi bardzo dobry punkt obserwacyjny na okoliczne wzgórza. Drugim powodem była moja kondycja fizyczna w szóstym miesiącu ciąży, która trochę przykuła mnie do mieszkania. Musieliśmy więc znaleźć szczyt, któremu mogłam podołać wolnym krokiem, a przy okazji zobaczyć coś naprawdę ciekawego.
Szlak z Petrovic na Zaltmana przez zbunkrowany szlak zielony
Zaltmana postanowiliśmy zdobyć od strony Petrovic. Jest to niewielka wioska, w której ciężko było nam znaleźć miejsce do zaparkowania. Stanęliśmy więc kilkaset metrów od szlaku w ścieżce prowadzącej obok pola, mniej więcej w miejscu o tych współrzędnych: 50.532977, 16.071487. Następnie ruszyliśmy na czerwony szlak, na który trzeba wejść z głównej ulicy przez gospodarstwo rolnika hodującego różnego rodzaju zwierzęta rolne. Może być to ciekawa atrakcja dla dzieci, ponieważ zobaczyliśmy tam konia o bujnej grzywie zachodzącej na jego oczy, gęsi, kury, indyki, króliki, perliczki i wiele innych zwierzątek. Następnie idąc w górę minęliśmy kilka domów, aż do momentu zobaczenia kamiennej kapliczki z krzyżem, stojącej pośród opuszczonych ruin domu i szopy. To właśnie między tymi budynkami biegnie szlak czerwony, dlatego chcąc nie chcąc musieliśmy przyjrzeć się im z bliska. Powiem Wam, że dobrze że zrezygnowaliśmy kilka lat temu z oglądania horrorów, bo właśnie z takich budynków najczęściej wychodziły przeróżne straszydła. Po upewnieniu się, że nic nas nie zaatakuje, przeszliśmy jeszcze kilkaset metrów dalej szlakiem czerwonym aż do skrzyżowania ze szlakiem zielonym, w miejscu w którym rozpoczyna się zbunkrowany odcinek trasy na górę Zaltman.
Szlak pełen bunkrów w Górach Jastrzębich - linia umocnień z czasów Drugiej Wojny Światowej
Gdy wkroczymy na szlak zielony, zacznie się jedna z ciekawszych atrakcji szlaku - umocnienia militarne z czasów Drugiej Wojny Światowej. Gęsta siatka bunkrów przeciwpiechotnych miała zapewnić bezpieczeństwo Republice Czechosłowackiej przed agresją III Rzeszy. Rozciągała się prawie przez całą północną granicę kraju. Szacuje się, że wybudowano około 10 000 niewielkich bunkrów przeciwpiechotnych o wymiarach kilkunastu metrów kwadratowych mogących pomieścić załogę 3-5 żołnierzy. Dzisiaj większość z nich jest zamknięta, jednak na trasie prowadzącej na Zaltmana bez problemu znajdziecie kilka, które bez przeszkód będziecie mogli z eksplorować. U nas euforia skończyła się na piątym z rzędu bunkrze, ponieważ wszystkie zostały stworzone w tym samym stylu - jedno wejście od strony lasu oraz dwa okienka strzelnicze skierowane w każdą stronę drogi. Na 3-kilometrowym odcinku drogi dzielącym nas do szczytu zobaczyliśmy kilkadziesiąt tego typu obiektów, co szczerze powiedziawszy zrobiło na nas niemałe wrażenie.
Niestety historycznie bunkry nie odegrały zbyt wielkiej roli w obronie terenów przed agresją niemiecko-polsko-węgierskiej na Czechosłowację i po aneksji Sudetów przez III Rzeszę większość z nich została zniszczona. Szacuje się, że do naszych czasów zachowało się około ponad tysiąc tego typu obiektów.
Wieża widokowa na Zaltmanie (739 m n.p.m.)
Zgodnie z wytycznymi mapy turystycznej szlak na wieżę widokową i z powrotem powinien zamknąć się poniżej dwóch godzin, podczas których mieliśmy przejść prawie sześć kilometrów z sumą podejść ledwo przekraczającą 200 metrów. Skończyło się na spokojnym pokonaniu trasy w czasie około trzech godzin, przez zalegający lód na szlaku. Trasę zrealizowaliśmy w marcu i trochę zdziwił nas lód o tej porze roku, zważając na to, że była to wyjątkowo ciepła zima.
Kolejną atrakcją Zaltmana jest wieża widokowa znajdująca się na jej szczycie. Co do jej kondycji, to lata swojej świetności ma już daleko za sobą. Została wybudowana w ciągu lat 1966-1967, dlatego jak na ponad 50-cio letni obiekt ma już prawo niedomagać. Wchodząc po lekko zardzewiałych, spiralnych schodach na platformę znajdującą się 10 metrów ponad gruntem, mieliśmy bardzo duże obawy co do stabilności tej konstrukcji. W dodatku schody były częściowo oblodzone i nie za bardzo wiedzieliśmy, czy skrzypienie pod naszymi nogami jest wynikiem korozji wieży czy też lodu...
Ze szczytu wieży widokowej na Zaltmanie rozlega się ciekawa panorama, którą w bardzo szybkim tempie się ponapawaliśmy i z ulgą zeszliśmy na twardy grunt ciesząc się, że nie ważymy zbyt dużo.... Jeżeli więc ktoś z Was chce jeszcze zobaczyć okolice Gór Jastrzębich ze szczytu wieży widokowej na Zatmanie to chyba są to ostatnie lata jej żywotności i wypadałoby się pospieszyć 🙂
6 komentarzy
Bardzo lubię Czechy, jedyne, czego nie lubię to ta przejściowa pogoda – niby zima, niby wiosna, nie wiadomo co. Błoto 🙂
O super pomysł na Czechy 🙂 Od stycznia mieszkam w Pradze, także w końcu trzeba będzie poznać lepiej czeskie góry (do tej pory byłam tylko w Beskidach w okolicy Cieszyna i w Jesenikach).
Góry w Czechach są super! :d Zawsze jak jeździmy do Czech to bardzo jesteśmy zadowoleni z jakości ich tras turystycznych oraz aktywności Czechów na trasie 🙂 Koniecznie musisz się kiedyś wybrać na Pradziada albo inna ich górę! 🙂
Byłam na Pradziadzie zimą dwa lata temu i było super 🙂 Chciałabym kiedyś pochodzić w Jesenikach na skiturach 🙂
Wiecie może gdzie tam można podstemplować książeczkę korony Sudetów?
Nie ma tam pieczątki. Do weryfikacji potrzebne jest zdjęcie przy tabliczce ze szczytem 🙂