Do Skansenu Górniczo-hutniczego w Leszczynie trafiliśmy, ponieważ szukaliśmy kolejnego niewielkiego szczytu, który byłby odpowiedni dla dwuletniego dziecka. Chcemy, by Leoś jak najwięcej chodził sam, dlatego nie porywamy się na wyższe góry, żeby nie zraził się za bardzo niedostosowaną do jego możliwości wycieczką. Wybraliśmy więc szlak na Duży Młynik na Pogórzu Kaczawskim, który jest także ścieżką edukacyjną przybliżającą nam historię górniczo-hutniczą tego rejonu.
Cały szlak nie jest wymagający i można go zrealizować także na rowerach. Jego całkowita długość to około 5 kilometrów z sumą podejść +- 150 metrów. Na tej trasie chcieliśmy też przetestować nasz nowy sprzęt, czyli plecak turystyczny – nosidło firmy Deuter Kidcomfort pro. Realizacja takiej trasy pozwoliła nam na regulację wielu zapięć, zasuwek, ściągaczy itp. Najważniejszą informacją i konkluzją z tej wycieczki jest to, że Leoś zaakceptował nową formę transportu i było mu w loży wygodnie, na pewno lepiej niż w nosidełku, który bardziej ogranicza jego ruchy i swobodę.
Na Duży Młynik wyruszyliśmy bezpośrednio spod budynku Skansenu Górniczo-hutniczego, przy którym znajduje się niewielki parking. Stąd rozpoczyna się także szlak zielony, który prowadzi w kierunku góry. Na pierwszy rzut oka ciężko dostrzec, w którym momencie trzeba wejść na szlak dlatego podpowiadamy, są dwie możliwości. Pierwsza to wejście schodami na terenie obiektu skansenu, znajdujących się zaraz obok wielkich kół prawdopodobnie pozostałości po wyciągu szybu górniczego. Drugie wejście znajduje się zaraz przy płocie wygradzającym teren obiektu. Następnie należy kierować się szlakiem zielonym, który przez większość trasy jest dość dobrze oznakowany. Punktem odniesienia są także tablice informujące, przy jakiej pozostałości ośrodka górniczo-hutniczego się znajdujemy. A na trasie jest ich kilka.
Między innymi wapiennik, czyli piec służący do wypalania wapna przy wysokiej temperaturze ok. 900 – 1200 stopni Celsjusza, dawnych stanowisk szybów górniczych przy wydobyciu rud miedzi czy także odsłoniętego punktu dawnego kamieniołomu wapna. Na ilość atrakcji nie można więc narzekać i zawsze jest to ciekawa forma edukacyjna, którą można przekazać dziecku lub samemu poszerzyć swój horyzont na ten temat. Kolejną zaletą tego szlaku jest cisza i spokój oraz to, że jest mało uczęszczany. Podczas prawie 4 godzinnego spaceru nie spotkaliśmy zupełnie nikogo.
Szlakiem zielonym doszliśmy aż do pola znajdującego się po prawej stronie szlaku. Tutaj też rozbiliśmy swoje małe obozowisko i zrobiliśmy piknik, który jak później się okazało, był najlepszym wspomnieniem Leosia z całej wycieczki. Tutaj mogliśmy też wzbić się w powietrze i polatać trochę dronem by poobserwować okolicę z powietrza. Jak zwykle nie obyło się bez małej wtopy – zapomnieliśmy wziąć karty pamięci ze sobą, dlatego jedyną fotorelację z drona mamy słabszej jakości – obraz zapisywał się bezpośrednio na pamięć telefonu poprzez zrzuty ekranu.
Szlak na duży Młynik nieoznakowaną częścią trasy
Żeby dojść na Duży Młynik trzeba zażyć trochę offroadu i zejść ze szlaku zielonego. Od polanki należy zejść jeszcze kilkadziesiąt metrów w dół aż dojdzie się do placu (parkingu?) i skręcić w lewo w nieoznakowaną drogę. Polecamy ściągnąć sobie jedną z aplikacji ze szlakami ( np. mapa-turystyczna lub mapy.cz ), żeby nawigować się i sprawdzać czy idzie się we właściwym kierunku. Warto też pobrać mapę w trybie offline, ponieważ z zasięgiem może być słabo. Idąc tym odcinkiem na pewno zauważycie poprzecinane wąskimi ścieżkami zbocza wzniesień.
To właśnie trasy MTB wykorzystywane przez rowerzystów. Jak na nasze oko, nie należą one do najłatwiejszych, ponieważ charakteryzują się stromymi podjazdami. Idąc pieszo mamy dwie możliwości dojścia na Duży Młynik. Możemy ściąć trasę i przejść przez wzgórze będące bo naszej prawej stronie lub iść dłuższą trasą i obejść wzniesienie dookoła. Następnie należy wypatrywać trochę szerszej ścieżki prowadzącej na kolejne wzgórze. Szczyt Dużego Młynika znajduje się po prawej stronie na lekkim kopcu – jest oznaczony tabliczką z nazwą szczytu. Na trasę powrotną wybraliśmy obejście szlaku prowadzące obok jaskini i dojściu do ulicy kierującej prosto do Skansenu.
Pierwsze wrażenia z testowania plecaka z nosidłem
Nosidełka turystyczne myśleliśmy na oku już od dłuższego czasu, ponieważ z ergonomicznego nosidełka Leoś już wyrósł. Kilka razy widzieliśmy na szlaku turystów noszących dzieci w takiej loży i stwierdziliśmy, że prędzej czy później skusimy się na takie rozwiązanie. Robiliśmy rozeznanie wśród znajomych i innych blogerów turystycznych i naprzeciw naszym oczekiwaniom wyszedł plecak turystyczny firmy Deuter Kidcomfort pro. Po pierwszych kilometrach musimy stwierdzić, że plecak typu nosidełko turystyczne służy bardziej jako wspomagacz mający za zadanie przetransportować dziecko przez najcięższe kawałki szlaku lub gdy mocno się zmęczy.
Chcąc nie chcąc, dźwiganie dodatkowych kilkunastu kilogramów na plecach nie należy do najłatwiejszych czynności. Pomimo kilku punktów wsparcia, wspomaganiu lędźwi i pleców po prostu czuć obciążenie. Sytuację poprawiliśmy trochę na kolejnej wycieczce regulując kilka zapięć i skracając szelki na wysokości pleców, tak by plecak znajdował się jak najbliżej grzbietu i nie „majtał” się na boki. Dzięki temu, że występowały mniejsze skoki kręgosłup dostawał mniej w kość. Dużą zaletą nosidła jest to, że można samemu założyć dziecko na plecy. W wypadku zwykłego nosidełka nie obyłoby się bez pomocy drugiej osoby. Kolejną zaletą jest to, że Leosiowi było w plecaku bardzo wygodnie.
Ma on podnóżki, dzięki czemu stopy nie zwisają bezwładnie, tylko mają punkt oparcia. Miękkie obicie przy plecach pozwala dziecku na wygodne zaśnięcie oraz to, że nie jest on ciało w ciało z tragarzem pozwala na zachowanie komfortu cieplnego i odpowiedni przewiew. W rezultacie tylko tragarz jest oblany potem, zaś dziecko radośnie korzysta z przywilejów podróży. Zaletą są też komory plecakowe, pozwalające na zabranie podręcznych bagaży. Mały plecak, który można założyć na przód zwiększa naszą pojemność, ale nie są to jakieś oszałamiające ilości.
Ogólnie, pierwsze wrażenia z plecaka są pozytywnie. Nie nastawiamy się na robienie dziesiątek kilometrów z Leosiem na plecach, jednak jako opcja wspomagania dziecka w podróży i noszenia go maksymalnie 30~60 min z mniej więcej takim samym czasie odpoczynku pozwoli na komfortową podróż wszystkim uczestnikom wycieczki. Na pewno warto też zabrać ze sobą kijki, żeby mieć dodatkowe punkty wsparcia. Po kilku kolejnych wycieczkach na pewno napiszemy jakąś recenzję tego plecaka, ponieważ mamy wiele zapytań odnośnie tej formy podróży.
Podsumowanie szlaku ze Skansenu Górniczo-hutniczego na Duży Młynik
Jeżeli szukacie mało znanych szlaków turystycznych na Dolnym Śląsku to na pewno będziecie zadowoleni z tej propozycji wycieczki. Nie jest to trasa bardzo wymagająca, ale na pewno spodoba się mniejszym dzieciom oraz da szansę na poznanie historii górnictwa i hutnictwa z praktycznej strony. Szlak charakteryzuje się niedużymi wzniesieniami i prawdopodobnie będzie atrakcyjny dla osób zwiedzających góry rowerem. Loki wydawał się też bardzo zadowolony i biegał jak szalony po pobliskich ścieżkach i zaroślach. Jeżeli więc zastanawiacie się, gdzie możecie pojechać na wycieczkę z psem to także znacie już odpowiedź.
Skansen Górniczo-Hutniczy oprócz ciekawych eksponatów historycznych posiada także restaurację. My trafiliśmy do niej w dzień otwarcia po lock downie i całe szczęście, że mogliśmy coś zjeść, ponieważ zawsze po szlaku nie mamy motywacji do gotowania w domu. Zamówiliśmy smażony ser (czeski) z frytkami, oraz gulasz z kluskami śląskimi. Leoś zjadł zaś trochę lodów oraz zestaw dziecięcy. Było smacznie a ceny nie powalają z nóg – tak więc polecamy! 🙂