Tak jak wspominaliśmy, były to godziny poranne, więc turystów na szczęście było niewielu. Niestety mieliśmy ze sobą bagaże tak więc tym razem nie mogliśmy zakosztować dobrodziejstw plaży. A było bardzo gorąco tak więc nieraz mieliśmy ochotę rzucić wszystko i wbiec do wody. Jednak nie tym razem.
To zdjęcie idealnie obrazuje Larnakę 🙂 Od strony promenady, czyli wystawowej części miasta, wszystko w ładzie i porządku, zaś od kuchni każdy widzi jak jest…
W cerkwi znajdują się także relikwie świętego Łazarza, zarówno i jego grób. Według historii, Łazarz został wskrzeszony przez Jezusa Chrystusa i trafił na Cypr, gdzie przez wiele lat był biskupem Kition (dawnej nazwy Larnaki). Święty Łazarz jest także patronem rzeźników, grabarzy, trędowatych, żebraków oraz zakonu lazarytów.
Od tej pory zaczęła się nasza „Odyseja przez Larnakę”. Niestety pogoda tak dawała nam popalić, że często musieliśmy robić postoje w cieniu i chwilę odpocząć. Podróż utrudniały także wypełnione plecaki i unoszący się w powietrzu pył.
Nieraz gubiliśmy się w gąszczu uliczek, gdzie wszystko wygląda identycznie. Niektórzy mówią, że najlepiej się zgubić, bo wtedy poznaje się najbardziej miasto. Też tak uważam, ale wtedy nie było nam zbyt wesoło 🙂
Kolejnym punktem docelowym okazała się kolejna świątynia o nazwie „Panagia Faneromeni”. Jest to kościół zbudowany w XIX wieku i z tego co pamiętam znajdowały się przy niej jakieś pradawne katakumby, związane z pewnym historycznym wydarzeniem. Niestety jak człowiek czegoś nie zapisze to zapomni… Ale może ktoś z Was wie?:)
Blisko kościoła znajdował się park. Był on dość opustoszały jednakże był w nim cień dlatego spędziliśmy w nim 10 minut na szybką regenerację. Zapytacie może dlaczego tylko 10 minut? Bo niestety w cieniu grasowało pełno insektów i wkurzających much.
Trzeba było niestety wyruszać dalej. Ku słonemu jezioru flamingów 🙂