Spis treści
Zaplanuj zwiedzanie Kopalni Kobaltu w Norwegii!
Początek zwiedzania i spotkanie z Trollami
Na początku przywitał nas zamknięty w celi troll. Jak się później okazało był to jedyny schwytany osobnik. Resztę można było zobaczyć jeśli uważnie zwiedzało się okolice. Ewidentnie niebezpieczny teren. Dzieci zdecydowanie trzeba trzymać blisko siebie bo jak wiadomo norweskie trolle uwielbiają je porywać!
Z tego miejsca mogliśmy zobaczyć większą część terytorium kopalni. Panorama dość ładna, chociaż niepozorna. To co najciekawsze skrywało się przecież pod ziemią.
Praktyczny warsztat norweski
Zwiedzanie osady górniczej kopalni Kobaltu w Blafarveværket
Po wejściu stromymi schodami znaleźliśmy się w pomieszczeniu z różnymi przyrządami do nauki, które były używane przez ówczesnych uczniów, takie jak liczydło czy instrumenty muzyczne. Dodatkowo wisiał sznur z pętlą – pierw pomyślałam, że wieszali tam niegrzecznych uczniów, ale zaraz wujek mnie olśnił i pociągnął za linę. I wtedy rozległ się dzwon! Potem przez chwilę kuzyn miał zabawę, jak widać na zdjęciu niżej 🙂
Zwiedzanie Sztolni Kobaltu
Osoby, które zwiedzają za darmo, mogą wejść tylko do jednego szybu. Przed wejściem do niego można założyć kask oraz zieloną pelerynkę. Pelerynka chociaż wygląda dość komicznie na prawdę może się przydać. W kopalni panuje bardzo niska temperatura a w dodatku w niektórych miejscach kapie woda.
Wejście do Sztolni numer dwa
Po przejściu korytarzem wyjdziemy po drugiej stronie skały gdzie znajduje się wydrążony kamienny wąwóz.
Droga w głąb lasu i do dalszych wyrobisk kopalni kobaltu
Droga prowadziła cały czas pod górę zbocza, gdzie co jakiś czas były punkty widokowe. Warto było tam zatrzymać się na dłuższą chwilę i popatrzeć na te niesamowite dwustuletnie skalne korytarze, które wydrążyli kiedyś górnicy.
Wracając do samochodu, zatrzymaliśmy się jeszcze na chwilę na punkcie widokowym.
Zjeżdżając stromą drogą w dół, co chwila napotykaliśmy owieczki. Oskar chciał raz nawiązać z nimi więź, więc zabeczał do oddalonych osobników. Gdy tylko to usłyszały, szybko przybiegły do naszego auta! Muszę przyznać, że dobry z niego poliglota 🙂
Wodospad Haugfoss koło Vikersund
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na chwilę (tylko na chwilę, bo spieszyło nam się do domu – czekała na nas pyszna lazania) przy wodospadzie Haugfoss.