1,4K
Upał niesamowity. Trzeba sobie jakoś radzić – na noc 1,5l wody w butelce do zamrażalnika, potem rano owinąć w dwie reklamówki, i zimno dłużej się trzyma. Chociaż kiedyś w metrze otworzyłam taką wodę i dość sporo się rozlało…bo nastąpił lekki wybuch 🙂 Naszą wielką radością okazała się fontanna, w której można było się ochłodzić. Nie chcieliśmy stamtąd iść, bo wiedzieliśmy, że czeka na długi spacer po roztapiającym się asfalcie.
Przeszliśmy się po Parku Gorkiego, a potem znaną ulicą Arbat. Jednak niespecjalnie mi się spodobała. Zwykłe, turystyczne i drogie miejsce. Tam zatrzymaliśmy się jednak na obiad – nasi Rosjanie chcieli żebyśmy spróbowali sowieckiego fastfooda – Czebureki. Ja, ponieważ nie cierpię cebuli, muszę zawsze uważać co zamawiam. Dlatego kilka razy upewniałam się, czy wybrany przeze mnie farsz będzie dla mnie zjadliwy. 1 czeburek kosztował około 7 zł i raczej nie jest to porcja na obiad. Ale weźmy pod uwagę, że jesteśmy w drogiej części Moskwy! Bo jak byłam w Wilnie, tam za taką samą cenę dostałam 3 razy większego czeburaka. I smaczniejszego 🙂
Innego dnia pojechaliśmy na Cmentarz Nowodziewiczy. Jest to drugi najważniejszy cmentarz w Moskwie, zaraz po Murach Kremla. Jest tu pochowana m.in. żona Stalina, Czechow, Bułhakow, Jelcyn, Chruszczow, Tupolew (tak, ten od samolotów).
Niedaleko od Parku Gorkiego, w którym byliśmy wcześniej, jest Park Upadłych Pomników. Zdajduje się w nim wiele Stalinów, Leninów… A także jeden, ale wielki, Dzierżyński. On akurat był remontowany. Jakoś ten pomnik natchnął mnie do zadania pewnego pytania do naszych Rosjan: „Jakich znacie znanych Polaków?”, na co oni odpowiedzieli „eeeee………”. Chciałam pociągnąć temat, więc sprecyzowałałam trochę pytanie: „A Jan Paweł II? Kopernik? Chopin?”. Tych dwóch pierwszych jakoś mogli zrozumieć, ale Chopin? Ich zdziwinie było bezcenne.
Rosjanie mają swoją wersję prawie wszystkiego. Tutaj ja i Katja przy rosyjskim odpowiedniku Pinokia – Buratino. |
Moim ulubionym miejscem w Moskwie, a zarazem najwspanialszym muzeum w jakim byłam, jest Muzeum Kosmonautyki. Jest ono umiejscowione pod ziemią, bezpośrednio pod pomnikiem Zdobywców Kosmosu.
W środku nie wykupiłam możliwości robienia zdjęć, ale dzięki temu mogłam bardziej skupić się na oglądaniu fascynujących eksponatów. Było to miejsce, w którym 3 godziny to stanowczo za mało. Powinny być chyba 3 dni! M.in. można było oglądać sputniki, wejść do statku kosmicznego czy obejrzeć dokumentalny film w sali kinowej. A wszystko było naprawdę interesująco przedstawione. Widać, że nie oszczędzali funduszy w budowie tego miejsca.
Bo w Rosji jest tak, że z czegokolwiek oni są dumni, jest eksponowane ponad miarę, tak by przyćmmić wszystko inne. Dlatego jest tam tak wiele wysokich pomników, a muzea i inne miejsca aż kapią złotem. Tutaj podobnie. Przecież kto był pierwszym człowiekiem w kosmosie? Rosjanin!
Niedaleko od muzeum, znajduje się centrum wystawowe WWH. Jest to ogromna przestrzeń, w której są fontanny, parki, budynki… A wszystko oczywiście wielkie.
Na poniższym zdjęciu jest fontanna Przyjaźni Narodów ZSSR. Złota 🙂
Każdy budynek tam miał nazwę któregoś z byłych części ZSSR, poniżej Armenia.
Po całym dniu pełnym wrażeń (dalej byłam podekscytowana Muzeum Zdobywców Kosmosu), trzeba było jednak już wracać do akademika. W końcu to Rosja, trzeba się napić.
I na koniec tej części: skoro wcześniej dałam zdjęcie nagrobka żony Stalina, czemu nie dać samego Józefa? Oto i on, pod murami Kremla.