2,7K
W połowie sierpnia mieliśmy 10 dni wolne od wyjazdów, więc wpadliśmy na pomysł, żeby pojechać gdzieś w polskie góry. Wybór padł na Pieniny. Szybko zarezerwowaliśmy PolskiegoBusa do Krakowa, pokój w Krościeńku nad Dunajcem, spakowaliśmy się i dwa dni później już byliśmy na szlaku.
Spis treści
Trzy Korony – plan wyprawy w Gorcach
Pierwszego dnia ruszyliśmy na Trzy Korony. W ten dzień chyba wszyscy mieli taki plan jak my, bo kolejka na taras widokowy zaczynała się jeszcze przed budką z opłatami. No ale jak niektórzy na szczycie robili sobie 10 000 000 zdjęć, jedli drugie śniadanie itp., to nic dziwnego, że zrobił się korek… Zaraz po naszym pobycie na punkcie widokowym przyszedł strażnik, który pospieszał co bardziej opieszałych turystów.
W końcu doczekaliśmy się i znaleźliśmy się na jednej z Trzech Koron. Naszym błędem było to, że przyjechaliśmy tutaj po pobycie w Norwegii. Bo nasze pierwsze wrażenie na tarasie było: “Po co tutaj barierki? No widok w sumie ładny…. Zróbmy jakieś zdjęcia jak już jesteśmy.”. Jakbym tam była miesiąc wcześniej, zachwycałabym się przy każdym widoku i trzęsłabym się z powodu wysokości. Ale po tym, jak machałam nogami na skale 600 m nad przepaścią, to już mało gdzie jest wysoko. Z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że było to jedno z ładniejszych miejsc w Polsce, które widziałam.
Z Trzech Koron do Nidzicy
Po zdobyciu Trzech Koron poszliśmy do zamku w Niedzicy. Po drodze mijaliśmy piękne łąki, lasy. Zrobiliśmy też sobie chwilę przerwy nad Dunajcem. Potem już niestety doszliśmy do Sromowców Wyżnych, co oznaczało że zaczynała się droga asfaltowa.
To była najmniej przyjemna część drogi. Ale w końcu doszliśmy do Niedzicy i poszliśmy pierw na tamę. Niestety ktoś wylał coś na ziemię i zleciało się stado os. Wtedy wszystkich nas wyprosili bo została wezwana specjalna ekipa, która miała się pozbyć nieproszonych owadów.
Zamek w Niedzicy i Czorsztynie
Jakoś niespecjalnie mieliśmy ochotę zwiedzać zamek, więc tylko obejrzeliśmy go z zewnątrz, a potem popłynęliśmy statkiem na drugą stronę jeziora – pod zamek Czorsztyn.
Tam znaleźliśmy się daleko od wszystkiego. Zobaczyliśmy zamek, i potem dłuuuugo szliśmy na busa (po drodze myśleliśmy żeby złapać stopa, ale był bardzo mały ruch i cały czas zakręty). W Krościeńku już poszliśmy na zasłużoną pizzę.
Drugiego dnia wybraliśmy się na Sokolicę. Po drodze znajdują się ruiny zamku, co bardzo mnie ucieszyło. Ogólnie bardzo dobrze się szło, a największą radość sprawiał mi widok ślizgających się ludzi w sandałach (wszędzie było dużo błota).
Drugi dzień wyprawy w Gorcach – Sokolica
A wejście na szczyt Sokolicy jest samo w sobie śliskie, bo trzeba przejść stromy kawałek po “wypolerowanych” i mokrych kamieniach.
Po lekkim rozczarowaniu stworzyliśmy sobie namiastkę Norwegii: ułożyliśmy stosik kamieni i na najwyższym oznaczyliśmy “T” – tak jak było na szlaku na Język Trolla.
Turbacz w Pieninach
Jednego dnia chcieliśmy pojechać w Gorce i wejść na Turbacz, ale była brzydka pogoda i tylko pochodziliśmy po okolicznych szlakach. Udało się jednak już kolejnego dnia i rano podjechaliśmy autobusem do Łopusznej, skąd wyruszyliśmy na szlak.
Błoto było wszędzie, a w dodatku początkiem tego szlaku jeździły traktory, które tylko pogarszały stan drogi. Dlatego kiedy znaleźliśmy się już wyżej i droga prowadziła przez polany, byliśmy przeszczęśliwi.
Szczerze mówiąc podobało nam się tam tylko jedno miejsce. Ta polana która jest przedstawiona na powyższym zdjęciu i tych poniżej. Potem już praktycznie nic ciekawego nie było, zwłaszcza szczyt Turbacza. Prawdę mówiąc nawet go nie zauważyliśmy.