Podróżowanie z małymi dziećmi w zimie, jesienią czy wczesną wiosną, gdy warunki atmosferyczne są dość niesprzyjające, potrafi zniechęcić nie jednego rodzica. Sami przekonaliśmy się poniekąd o tym na własnej skórze. Leoś urodził się w lecie, tak więc pierwsze wyjazdy z nim były dużo prostsze. Gdy potrzebowaliśmy się gdzieś zatrzymać na przebranie / nakarmienie to wystarczyło rozbić małe obozowisko, rozłożyć koc i wszystko gotowe. Easy peasy!
Czarek urodził się w przeciwnej porze roku względem Leosia – w zimie. Bardzo szybko się okazało, że ani sprzętowo, ani organizacyjnie nie jesteśmy zbyt dobrze do tego przygotowani. Co prawda mieliśmy ze sobą kilka „life hacków”, których używaliśmy na szlaku w zimie, gdy Leoś miał niecały rok, jednak nie były one wystarczające dla takiego maluszka. Przecież co innego nawet 7 miesięczne niemowlę, a co innego noworodek.
Musieliśmy uzupełnić sprzęt i wyruszyć w niewielkie góry, by zobaczyć czy nasze doświadczenie w podróży z maluchami jest wystarczające. Po kilku wyjazdach uzbieraliśmy kilka przemyśleń odnośnie dziecięcej odzieży, z którymi chcielibyśmy się z Wami podzielić.
Zacznijmy od prostszego i bardziej poznanego dla nas tematu, czyli wyposażenie małego piechura mającego ponad dwa lata. W tym wieku nasz Leoś coraz więcej chciał chodzić sam i poznawać zakamarki świata. Z tego powodu musimy się liczyć z tym, że nie zawsze chce chodzić tymi samymi drogami co my.
WODOODPORNA CZĘŚĆ WIERZCHNIA
Podstawą jest ubranie go w wodoodporne ubranie, najlepiej w formie jednoczęściowego kombinezonu (dobrze sprawować będzie się też odzież narciarska dla dzieci) zakrywającego wierzchnią część butów. Chroni ono naszego dzielnego małego turystę przed prawie każdą niespodzianką jaką może zaskoczyć nas pogoda. Nie straszny mu jest wtedy śnieg, deszcz, błoto ani porywisty wiatr. Ubranie wodoodporne sprawdza się nie tylko w „mokrą” pogodę. Dzięki temu dziecko może się tarzać i brudzić do woli, a potem łatwo to wszystko wyczyścić.
ODDYCHAJĄCA I CIEPŁA ODZIEŻ PRZY CIELE
Bardzo dobrze sprawdza nam się też odzież z wełny merino, która służy jako warstwa termoaktywna. Kiedy jest zimno, Leoś ma na sobie wełniane leginsy, koszulkę z długim rękawem, skarpetki, czapkę i komin. Jeśli nie pada deszcz, to również rękawiczki. Naprawdę zauważyliśmy, że wtedy można mieć w sumie mniej warstw ubrań.
Warto jednak pamiętać, że wełna merino wymaga innego typu pielęgnacji i prania niż zwykłe ubrania. Często też wcale nie trzeba jej prać, jeżeli nie została mocno zabrudzona lub poplamiona. Żeby przywrócić jej świeżość należy ją przewietrzyć. Warto czytać metki, ponieważ bardzo łatwo można pozbawić swojego ubrania podstawowych właściwości.
BUTY
Na zimowe wyjścia, zwłaszcza w śniegu, ubieramy Leosiowi po prostu śniegowce czy ocieplane buty zimowe. Bywały takie dni, że było słonecznie i ciepło, to nosił trekkingowe buty z Decathlonu.
Drugą sprawą jest przemyślenie, jak będziemy nieść dziecko, jeżeli dziecko będzie zmęczone lub będzie trzeba zwiększyć tempo. W naszym przypadku sprawdza się nosidło turystyczne w formie plecaka. Użytkujemy model Deuter Kidcomfort Pro, który jest jednym z lepszych nosidełek na rynku. Jest solidnie wykonany i posiada osłonkę na głowę dziecka w formie zadaszenia, które chroni je przed deszczem, silnym wiatrem czy śniegiem. Dodatkowo dość łatwo się czyści co jest bardzo ważne, bo w terenie buty dziecka najczęściej są całe pokryte.
Jak ubieramy Leosia na szlak zimą, od kiedy zaczął chodzić:
Koszulka merino z długim rękawem, leginsy merino i skarpetki merino, koszulka bawełniana z długim rękawem, spodnie wodoodporne (jeśli bardzo zimno to ocieplane, a jeśli nie to softshellowe). Na wierzch kurtka wodoodporna, czapka i komin merino. Do tego buty zimowe lub po prostu śniegowce. Ważne jest by buty były dobrze ocieplane a skarpetki zapewniały odpowiedni komfort cieplny
Nie zapominajmy też o sprawach fizjologicznych. Nie ma nic gorszego niż szczelne zapięcie dziecka w wiele warstw i pojawienie się hasła, które powoduje panikę w sercu rodzica i niszczy jego morale „Mamo siku…”. No właśnie. W zimowych warunkach ciężko o szybkie i sprawne załatwienie swoich potrzeb, zwłaszcza w pochmurny, wietrzny dzień. Dlatego jeżeli Wasze dziecko dopiero niedawno zostało odpieluchowane, to może warto rozważyć założenie pieluszki. U nas jest taki etap, że co spacer to siku, więc jeszcze nie zdecydowaliśmy się na kombinezon i Leoś po prostu nosi osobno spodnie i kurtkę (chociaż jak to się unormuje, na pewno przejdziemy na kombinezon, bo według nas jest dużo wygodniejszy). Staramy się też wychodzić, zaraz po siku tak by pęcherz był wolny od naglących potrzeb.
Ogólnie z dwulatkiem podróże wyglądają już zupełnie inaczej niż z niemowlęciem. Nie jest on „tylko” biernym towarzyszem podróży, ale aktywnie zwiedza i podziwia to co napotka na drodze. Wiąże się to z wydłużeniem potrzebnego czasu na przejście danej trasy (nawet dwa lub trzy razy). W takich sytuacjach warto wziąć pod uwagę scenariusz, że możliwe, że nie uda Wam się dojść tam dokąd założyliście, ale nie wywierajcie presji na dziecku i nie poganiajcie go za bardzo. W taki sposób możecie go zniechęcić do wspólnych wyjazdów w góry i zamiast zabawy, i dobrze spędzonego, czasu zostaniecie z ogólnopanującą frustracją oraz niezadowoleniem. Tak więc na pewno taki tekst słyszeliście setki razy, ale powtórzymy go raz jeszcze – “Tylko spokój może nas uratować.“
Odzież dla niemowlęcia - jak przygotować go na górskie wyjścia
Tutaj wkraczamy na bardziej mroczne wody. Pierwszym naszym przemyśleniem odnośnie tak wczesnych wyjść w zimie i w niesprzyjających warunkach z dzieckiem jest to, czy czujecie się w ogólne na siłach, by podjąć takie wyzwanie. Jeżeli nie, to nie narzucajcie na siebie niepotrzebnej presji. Wasz komfort psychiczny i fizyczny w tym wypadku jest również bardzo ważne.
NOSZENIE
Dopóki Czaruś nie będzie siedział, będziemy nosić go w chuście (tej samej, której używaliśmy przy Leosiu. Jest to chusta tkana z LennyLamb, rozmiar S). Póżniej pewnie będziemy używać naprzemiennie z nosidełkiem (również LennyLamb, i również po Leosiu). Najbardziej przypadło nam do gustu wiązanie typu kieszonka. Nie jest ono bardzo skomplikowane i przy kilku testach w domu można nauczyć się poprawnej techniki wiązania. Warto przed pierwszym wyjazdem ponosić dziecko w domu lub na spacerach, ponieważ będziecie mogli przekonać się czy Wasz maluch lubi być w chuście i czy Wy czujecie się komfortowo.
WARSTWA PRZY CIELE
Wróćmy jednak do tematu samego ubioru dziecka. Tutaj podobnie jak przy starszych dzieciach, tyle że ubieramy body 🙂 Czyli oprócz tego koszulkę z długim rękawem, spodenki i skarpetki. Zwykle używamy też tych z wełny merino, ale mogą być też z bawełny. Ważne, by nie uciskały i nie krępowały ruchów (np. ciasna gumka w spodniach, obciskające skarpetki).
WARSTWA WIERZCHNIA
Na to wszystko zakładamy najlepiej kombinezon merino, który jest bardzo dobrym buforem ciepła i sprawia, że dziecko nie wychładza się, ponieważ temperatura jest skutecznie zagospodarowywana przeciwdziałając przy tym przegrzaniu się ciała i poceniu. Oczywiście nie trzeba panikować, jeśli takiego kombinezonu nie macie. Może być też z innego materiału, byle tylko z naturalnego, np. bawełniany. Jeśli taki kombinezon nie zakrywa stópek lub jest cienki, to warto jeszcze założyć buciki niechodki lub grubsze skarpetki. My dopiero teraz kupiliśmy nieprzemakalne buciki z wełny merino i będziemy testować na kolejnym wyjeździe.
NOSZENIE – jak wygląda w praktyce?
Obowiązkowo smarujemy twarz dziecka kremem ochronnym, i tak przygotowanego malucha zakładamy na siebie na częściowo rozpiętą kurtkę, tak by jego twarz wtulała się w przyjemny i ciepły materiał, a nie w zimną kurtkę. Nie bójcie się, że zmarzniecie. Mały turysta na Waszym brzuchu będzie Was ogrzewał, a Wy jego. Jak ochronić go więc przez chłodem, wiatrem i deszczem? Sama chusta to za mało. Jeżeli macie do czynienia wyłącznie z zimnem, to może Wam się sprawdzić gruba bluza typu kangurek. To właśnie ją testowaliśmy w ziemie, gdy szliśmy z Karpacza do Strzechy Akademickiej. Wszystkie przemyślenia z tej wyprawy możecie przeczytać w tym wpisie – Strzecha Akademicka z dzieckiem w chuście i bluzie.
Jeżeli idziecie w trasę i spodziewacie się wiatru lub deszczu, to fenomenalnym rozwiązaniem jest Tuliś, będący formą ciepłej osłony na plecy dziecka. Aktualnie testujemy Tulisia z firmy Mabibi i niedługo przygotujemy dla Was osobny artykuł, w którym będziemy mogli go zrecenzować. Jak na razie mamy cztery wyjścia z nim w lepszych i gorszych warunkach pogodowych, i musimy powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni z efektów. Czarek śpi w nim w najlepsze i widać, że jest mu wygodnie. (Jeżeli zainteresuje Was ten temat to mamy do Was specjalny kod zniżkowy (7% na całe zamówienie – kod: wolnymkrokiem)
Jak ubieramy Czarka na wyjście przy temperaturze około 0 stopni:
Body, spodenki i skarpetki z wełny merino, bawełniana koszulka z długim rękawem, cienki kombinezon i czapka z wełny merino. Tak ubrany do chusty i jeśli wieje, i jest wilgotno, to Tuliś Mabibi, a jeśli nie to bluza dla dwojga LennyLamb.
O jakich rzeczach warto pamiętać przy wyjściach z dziećmi w góry?
Koniecznie należy spakować ubrania na zmianę dla dzieci, zapas pieluszek, chusteczki, matę do przewijania. My też dodatkowo zabieramy sól fizjologiczną oraz aspirator do nosa. Apteczka, koc termiczny czy latarka (nie, taka w telefonie się nie liczy, zwłaszcza w zimie. Niestety przetestowaliśmy) to kolejne elementy, których nie może zabraknąć w Waszym wyposażeniu.
Z prowiantu to oczywiście niezbędny jest termos, ciepły posiłek (np. owsianka w termosie) i coś wzmacniającego (batoniki energetyczne lub w naszym wypadku bardzo dobrze sprawdzają się owsiane kulki kakaowe).
Przydatny niezbędnik
Podstawowym środkiem ostrożności jest dobre zaplanowanie trasy. Polecamy na początku wybrać Wam niższe szczyty, takie które nie zabiorą Wam więcej niż 30 minut w jedną stronę lub godzinę, gdy możemy zatrzymać po drodze się w schronisku. Początkowe wyjścia potraktujcie jako testowe i sprawdzające Wasze umiejętności. Nawet podczas tak krótkiej wycieczki będziecie mogli zobaczyć czego Wam brakuje i na jakie elementy musicie bardziej zwrócić uwagę. Żeby nawet krótkie wyjście było ciekawe, to obierzcie sobie za cel niski szczyt z jakimś punktem widokowym lub wieżą widokową. Na Dolnym Śląsku jest takich miejsc pełno i pamiętajcie o tym, że Pogórze i Góry Kaczawskie nazywane jest Krainą Wygasłych Wulkanów – nic nie doda dziecku więcej wigoru niż informacja, że góra, na którą aktualnie wchodzi, jest prawdziwym wulkanem! Tak zachęcony mały turysta będzie z pewnością wyczekiwał następnych wspaniałych przygód.
Planując każdy wyjazd obowiązkowo sprawdźcie jakie warunki atmosferyczne panują na miejscu. Przydatnymi narzędziami są kamerki online, które coraz częściej można spotkać w większości miejsc Polski. Często też szukamy relacji na Instagramie z danej lokalizacji. Warto na telefonie zainstalować sobie aplikację z mapę online, która będzie namierzała Waszą aktualną pozycję za pomocą GPS. Na mniej uczęszczane szlaki bardzo przydaje nam się Mapy.cz, które posiadają bardziej rozbudowaną siatkę szlaków i ścieżek. Dla wycieczek na bardziej przetartych szlakach bardzo dobrze sprawdza się Mapa-turystyczna.pl. Każda z tych map ma opcję planowania trasy, pokazuje przewyższenia do pokonania oraz szacuje ile mniej więcej potrwa przejście. Tym ostatnim parametrem nie ma co bardzo się przejmować, ponieważ Wasze tempo na pewno nie będzie spektakularne. Dwa pierwsze są za to bardzo istotne, ponieważ zbyt długa trasa lub zbyt stroma może porządnie dać Wam w kość, przez co bardzo szybko porzucicie następne pomysły o wyjazdach.
Numer alarmowy do służb górskich lub wgranie aplikacji RATUNEK, która dzwoni do najbliższej jednostki ratunkowej tj GOPR, TOPR, WOPR czy MOPR podając przy tym od razu Waszą lokalizację, dzięki czemu pomoc dotrze do Was szybciej i będzie skuteczniejsza. Bardzo fajna aplikacja, którą warto mieć w komórce i obyście nigdy nie musieli z niej skorzystać.
Podsumowanie
Wycieczki z tak małymi dziećmi w góry nie należą do rzeczy najłatwiejszych i na pewno nie można planować ich spontanicznie. Zima lub niesprzyjające warunki atmosferyczne jesienią lub wiosną skutecznie studzą zapał nie jednego rodzica, przez co często jest to sezon martwy dla takich osób. Jeżeli jednak macie w sobie bakcyla górskiego to wiecie, że nie jest łatwo zrezygnować z takich wyjść. Na naszym przykładzie widzicie, że jest to możliwe, jednak wymaga to większego wkładu finansowego w swój sprzęt i większego rozeznania w terenie. Warto nadmienić, że większość z rzeczy jakie kupicie na wyjścia w góry, można później odsprzedać lub wykorzystać przy kolejnym dziecku, dzięki czemu zwróci Wam się część poniesionych kosztów.
Nie wiemy jeszcze jak to będzie w przyszłości, ale do tego momentu nasz Leoś bardzo lubi wycieczki górskie i każda z nich sprawia, że w przeddzień wyjazdu ciągle podejmuje jej temat. Co weźmie do jedzenia, gdzie będzie wchodził oraz że koniecznie musimy wziąć ze sobą drona do latania. Szkoda, żeby taki zapał popsuła pogoda, dlatego warto być dobrze wyposażonym i przygotowanym 🙂