W ostatnim poście o naszych
pierwszych wrażeniach z Kanady wspomniałam o korkach na autostradzie. W lecie występują one nie tylko w ciągu tygodnia w godzinach szczytu, ale również na weekendy, ponieważ większość mieszkańców Kanady (nie mówię Kanadyjczyków, bo tutaj mało kto tak naprawdę nim jest) jedzie odpocząć na łono natury. Najczęściej jest to domek letniskowy (tzw. cottage) nad jeziorem położony 100-200 km na północ od Toronto.
Rzeczywistość zupełnie inna niż w Polsce. Ile Polaków ma domki letniskowe tak daleko od domu i jeździ tam co tydzień, mówiąc że to blisko?
Co ciekawe, z okolic Toronto jest tylko jedna autostrada prowadząca na północ i wszyscy nią uparcie jadą, nawet jeśli mają toczyć się 50 km/h aż do samego celu. Inne drogi z kolei świecą pustkami.
Czas wolny nad jeziorem St. John
Jezioro St. John położone jest 150 km od Toronto i choć na mapie przy innych jeziorach w okolicy wydaje się malutkie, to porównując je do naszych polskich okazało się całkiem spore. Niedaleko jest także kilka rezerwatów Indian, między innymi Mnjikanning First Nation.
Miejsce to jest rajem dla wędkarzy – żyje to wiele okoni, szczupaków i sandaczy. Niestety Krystian nie wykupił sobie licencji (a robi się to w Canadian Tire lub innych podobnych sklepach i kosztuje 20 dolarów w zależności od wybranego „pakietu połowów„), więc nie mógł niczego złowić – za co ja byłam z tego powodu szczęśliwa 🙂
Oprócz tego można spotkać w okolicy między innymi
żółwie wodne, mewy i… najmniejsze ptaki świata –
kolibry! O tych ostatnich nie mieliśmy pojęcia, że żyją w Kanadzie i byliśmy bardzo szczęśliwi, że udało nam się je zobaczyć. Gorzej było ze zrobieniem zdjęcia, bo nie dość, że są naprawdę malutkie i szybko machają skrzydełkami, to wiadomo, że nie chcą przylecieć jak stoję koło ich wodopoju z aparatem. Jednak zakamuflowałam się siedząc w zielonym śpiworze i cierpliwie czekałam.
Skalane wybrzeża i pływanie łódką
Wybrzeże jeziora jest naprawdę różnorodne – z jednej strony jest łagodne zejście do wody, a z drugiej strome skały, które wyglądają trochę jak specjalnie ułożone cegły. Co ciekawe, tylko na tej „skalnej” części widać było nadchodzącą jesień.
Czuliśmy się tam jakbyśmy zmienili klimat – nie dość, że drzewa miały już kolorowe liście, to było tam dużo cieplej i zupełnie bezwietrznie, kiedy po drugiej stronie jeziora było zimno i mocno wiało.
|
Kanadyjski „Język Trolla” – trochę wspomnień z Norwegii |
|
Widok z góry skał |
|
Krystian po raz pierwszy dostrzegł wielką pajęczynę – potem już często nam towarzyszyły |
|
Pan Świerszcz – Dzień dobry! |
Dla mnie była to wyjątkowa wycieczka, ponieważ po raz pierwszy w życiu pływałam łódką, gdzie nie trzeba było wiosłować! Korzystałam z okazji, że nic nie musiałam robić i wypróbowywałam nowy wodoodporny kompakt, robiąc sobie selfie. Niestety wcześniej zachlapałam obiektyw i nie zauważyłam tego na czas, co poskutkowało plamą na moim czole. Wiem, że Hindusów w Kanadzie jest ogromna ilość, ale żeby aż wkradać się w moje zdjęcia?
Dobra rada! Jeśli będziecie jechać nad jezioro, nawet jak nie będzie słonecznej pogody, warto zabrać odpowiednie obuwie (np. sandały), a nie tylko adidasy, tak jak Krystian. To zapewni Wam większy komfort w zwiedzaniu okolicy 🙂
Egzotyczne wysepki
Popłynęliśmy na dwie wysepki, które okazały się zupełnie inne niż część lądowa. Co prawda były czasem wydeptane ścieżki, ale w większości było całkowicie dziko. Spotkaliśmy też małego pręgowca (ang. chipmunk – myślę, że większość Was skojarzy właśnie tą nazwę lub po prostu wiewiórki Chip i Dale z brygady RR). Ciekawe, jak on się dostał na tą wyspę?
Nad jeziorem St. John mieści się lotnisko dla wodolotów – „The Orilla Lake St. John Airport„. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje! Maszyny takie mają po prostu „pływaki” zamiast kół. Powiem Wam, że naprawdę niesamowicie to wygląda. Niestety nie udało nam się zobaczyć startu ani lądowania.
Zachody słońca, ognisko – sielanka
Bardzo jednak byliśmy ciekawi jak wygląda zachód słońca w takim miejscu, bo już od wielu osób słyszeliśmy, że naprawdę niesamowicie. To prawda! Na początku zrobiło się szaro – brązowo, następnie pomarańczowo, różowo, fioletowo i … dopiero ciemno-niebiesko. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z tamtego wieczoru.
Napiszcie, czy Wam się podoba ten zachód i gdzie widzieliście swój najpiękniejszy!
W tym poście chcieliśmy Wam pokazać, jak wiele mieszkańców Kanady spędza letnie weekendy. Myślę, że to naprawdę odprężające i na pewno lepiej pojechać na łono natury, nawet stojąc w korkach na autostradzie niż całą sobotę i niedzielę przesiedzieć przed telewizorem. A co Wy o tym myślicie? Piszcie!
Ciekawostka o Kanadzie #1
Rdzenni mieszkańcy kanady to Indianie. Mają oni specjalne ulgi gwarantowane od Państwa zwalniające ich z płacenia podatków. Można u nich zaopatrzyć się w tańsze wyroby alkoholowe oraz tytoniowe. Nie jest to jednak legalny sposób pozyskiwania tych towarów, bo w świetle prawa w Indiańskich bezcłowych sklepach mogą zaopatrywać się tylko Indianie. Ale jak wiadomo prawo prawem a ludzie swoje. W razie czego ostrzegamy, że w przypadku złapania przez policję mogą być kłopoty.
Następne ciekawostki z Kanady już niedługo w kolejnym poście!